Gazeta Białystok
 
 

 

Koniec transplantacyjnej zapaści

W ubiegłym roku tylko osiem przeszczepów, w tym już dwadzieścia. - Mamy koniec transplantacyjnej zapaści - cieszy się Marek Gacko, białostocki transplantolog i podkreśla, że ten sukces w dużej mierze trzeba przypisać koordynatorom

Koordynator transplantacyjny to postać niezbędna w procesie pozyskiwania i przeszczepiania narządów. Przeważnie funkcję tę pełni osoba z wykształceniem medycznym (lekarz, pielęgniarka), która organizuje, nadzoruje, koordynuje i dokumentuje całość pracy. Wzorem Hiszpanii, europejskiego lidera transplantologii, koordynatorzy pracują na oddziałach intensywnej terapii. To oni muszą zadać rodzinie zmarłego to najtrudniejsze pytanie o zgodę na pobranie narządów. Ministerstwo Zdrowia zakłada, że do końca 2010 r. tacy fachowcy pojawią się w 135 szpitalach, deklaruje także pieniądze na ich pracę. Na razie wykształcono ponad 200 osób, a Poltransplant, instytucja koordynująca przeszczepy w całym kraju, podpisała umowy z ponad 70 szpitalami.

- Efekty widać od razu. Takie osoby, które zajmują się tylko wyszukaniem odpowiedniego narządu i które wiedzą jak delikatnie przekonać rodzinę, naprawdę wykonują dobrą robotę - mówi Marek Gacko. - Wcześniej czekaliśmy w niejednym przypadku już tylko na cud.


W ciągu ostatniego roku w województwie podlaskim przybyło czterech koordynatorów.


W pierwszym półroczu tego roku wykonano 586 przeszczepów narządów od zmarłych dawców w całej Polsce. W Białymstoku gdzie przeszczepiane są tylko nerki, takich operacji było dwadzieścia.


- Przełom ogromny. Zwłaszcza, że w 2008 roku wykonaliśmy tylko osiem transplantacji - mówi Gacko.


Koordynatorami są głównie anestezjolodzy i pielęgniarki, dla których praca przy pobieraniu narządów będzie dodatkowym zajęciem. Ministerstwo przeznaczyło na to również dodatkowe pieniądze. Każdy koordynator dostaje co miesiąc 500 złotych ekstra.


Przypomnijmy, że gwałtowny spadek liczby przeszczepów przed trzema laty to m.in. efekt głośnego zatrzymania ordynatora kardiochirurgii w warszawskim szpitalu MSWiA, Mirosława G. Zarzucono mu korupcję i zabójstwa. Do tego doszedł skandal w Lublinie, gdzie pacjentowi przeszczepiono narządy od mężczyzny w początkowym stadium białaczki. Ogromną część winy za kryzys można też przypisać "Gazecie Polskiej". Gazeta, powołując się na najbardziej wiarygodne źródła, obrzuciła błotem białostockich anestezjologów. Pojawiły się zarzuty, że celowo usypiali oni pacjentów i handlowali ich narządami. Rodziny potencjalnych dawców, przestraszone tymi doniesieniami, przestały się godzić na pobieranie narządów ich bliskich. Choć medycy zostali oczyszczeni z zarzutów, w społeczeństwie nagromadziło się mnóstwo negatywnych odczuć związanych z transplantologią.


- Wielki ukłon w stronę Agaty Mróz, która pokazała innym, że warto zastanowić się nad istotą przeszczepu. Że nie warto zabierać ze sobą narządów do nieba - niemal jednogłośnie podkreślają białostoccy lekarze.


Decyzja o oddaniu narządów


Zgodnie z ustawą z 1995 r. narządy ze zwłok można pobrać, jeżeli osoba zmarła nie wyraziła za życia sprzeciwu. Taki sprzeciw należy zgłosić osobiście lub listownie w Centralnym Rejestrze Sprzeciwów przy ul. Lindleya 4 w Warszawie. Formularz można otrzymać w każdym zakładzie opieki zdrowotnej. Moc prawną ma również noszone przy sobie własnoręcznie podpisane oświadczenie sprzeciwu lub oświadczenie ustne złożone wobec dwóch świadków w czasie pobytu w szpitalu. Bardzo ważne jest zawiadomienie najbliższych o swojej decyzji.


Liczba przeszczepów


Podlaska transplantacja powoli wychodzi na prostą. Liczba przeszczepów nerek w białostockim szpitalu klinicznym:


2005 r. - 23 przeszczepy


2006 r. - 40 przeszczepów


2007 r. - 7 przeszczepów


2008 r. - 6 przeszczepów


2009 r. - 8 przeszczepów


2010 r. - już 20 przeszczepów


Źródło: Gazeta Wyborcza Białystok