TYGODNIK POWSZECHNY (2007-09-23 Autor: MAREK NOWICKI)
Wiara
Podziel się sercem
Na trzy tysiące mieszkańców Leśnej koło Żywca aż połowa złożyła deklaracje zgody na pośmiertne pobranie organów. To wpływ proboszcza przypominającego parafianom, że darowanie organów po śmierci ratuje czyjeś zdrowie, a najczęściej życie. Dziś w tej sprawie głos zabiera Episkopat Polski.
List biskupów „Nadprzyrodzony krwiobieg miłości” w sprawie przeszczepiania organów, który zostanie odczytany we wszystkich kościołach 23 września (zob. ramka obok), przypomina dotychczasowe nauczanie Kościoła w tej kwestii. Od kiedy pojawiła się techniczna możliwość dokonywania transplantacji (pierwszy udany zabieg przeszczepienia nerki wykonano w USA, w 1954 r.), Watykan ją popierał - pozytywne komentarze na ten temat pochodzą jeszcze z czasów papieża Piusa XII. W encyklice „Evangelium vitae” z 1995 r., o wartości i nienaruszalności życia ludzkiego, Jan Paweł II decyzję o pośmiertnym ofiarowaniu organów nazwał „heroicznym gestem” i „najbardziej uroczystym wysławianiem Ewangelii Życia”. Trudno zresztą byłoby zliczyć wszystkie wypowiedzi Papieża, afirmujące tę metodę leczenia. Kluczowe stwierdzenie znalazło się w Katechizmie Kościoła Katolickiego: „Przeszczep narządów zgodny jest z prawem moralnym, jeśli fizyczne i psychiczne niebezpieczeństwa, jakie ponosi dawca, są proporcjonalne do pożądanego dobra biorcy”.
|
Konferencja Episkopatu Polski zabierała w tej sprawie głos kilka razy, m.in. w
1995 r., przy okazji uchwalania tzw. ustawy transplantacyjnej, czyli ustawy o
pobieraniu, przechowywaniu i przeszczepianiu komórek, tkanek i narządów. Trzy
miesiące temu abp Józef Życiński apelował do wiernych o podpisywanie deklaracji
zgody na pobranie organów na przeszczep w przypadku zgonu i noszenia jej przy
sobie; archidiecezja lubelska kupiła 80 tys. takich kart. Do ofiarowywania
organów metropolita lubelski zachęcał też podczas uroczystości Bożego Ciała -
Kościół broni nie tylko życia poczętego, ale także, jak się wyraził, życia
zagrożonego.
Gest wielkoduszności
Ile zależy od
osobistego zaangażowania duszpasterzy, widać w Leśnej koło Żywca, w której
proboszczem jest ks. Piotr Sadkiewicz. Za zgodą i poparciem ordynariusza od lat
zajmuje się propagowaniem idei transplantacyjnej. Twierdzi, że nie używa do tego
żadnych „świeckich chwytów” - po prostu opiera się na nauce Kościoła i odwołuje
do Bożego Miłosierdzia. Wyniki ma doskonałe: na 3 tys. mieszkańców aż połowa
złożyła deklaracje zgody na pośmiertne pobranie organów; 271 osób należy do
banku szpiku kostnego (trzy osoby były już nawet dawcami). Jest też wielu
krwiodawców - jednodniowe akcje zbiórki krwi w Leśnej przynoszą najlepszy
rezultat w województwie śląskim.
Kościół podkreśla w nauczaniu, że
darowanie organów po śmierci ratuje zdrowie, a najczęściej życie. To
wielkoduszny gest, znacznie wykraczający poza interes jednostki.
Siostra
Barbara Chyrowicz, etyk, profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego: -
Zazwyczaj narzekamy na medycynę, że jest niedofinansowana, że nie zawsze potrafi
nam pomóc. W tym przypadku możliwości rozwoju medycyny zależą także od nas: czy
zgodzimy się zostać dawcami. I nie chodzi tylko o osobistą deklarację oddania
własnych organów po śmierci, ale i o wyrażenie w ten sposób zaufania wobec
lekarzy. A z tym różnie bywa - aż nazbyt boleśnie przekonaliśmy się o tym w
lutym.
Po aresztowaniu Mirosława G., kardiochirurga ze szpitala MSWiA w
Warszawie, i konferencji ministra sprawiedliwości („nikt już nigdy przez tego
pana życia pozbawiony nie będzie” - mówił Zbigniew Ziobro), liczba przeszczepów
dramatycznie spadła. Do załamania transplantologii przyczyniło się też
nagłośnienie tzw. sprawy białostockiej. Jeden z tamtejszych kardiochirurgów
oskarżył kolegów po fachu o podawanie pacjentom thiopentalu wywołującego objawy
śmierci pnia mózgu, po której można pobierać organy do przeszczepów. Wszystko
okazało się bzdurą, ale nagłośnienie sprawy w mediach doprowadziło do
faktycznego zaprzestania wykonywania transplantacji w województwie podlaskim.
Współpracy odmówiły tak rodziny zmarłych potencjalnych dawców, jak lekarze
pobierający narządy.
Jakim obciążeniem jest orzekanie o śmierci pnia mózgu, wie przede wszystkim anestezjolog: - Często zmarły wygląda identycznie jak np. pacjent czekający w innym szpitalu na zdrowe serce: oplątany siecią rurek, wokół kolorowe monitory, krzątający się personel. - I teraz trzeba go odłączyć, przewieźć na salę operacyjną, otworzyć klatkę piersiową i wyjąć serce.
Często dzieje się to niemal w asyście zrozpaczonej rodziny, która ma niewiele czasu nie tylko na oswojenie się z myślą o śmierci najbliższego, ale i wyrażenie zgody na ewentualne pobranie narządów. Niechęć do oddawania organów własnych i osób bliskich wynika z lęku i poczucia integralności ludzkiego ciała. Istnieje też sakralne poczucie śmierci. W takim momencie wszelki pośpiech i ingerencje w ciało osoby, która właśnie odeszła, dla wielu wydają się być niestosowne.
W kulturze europejskiej, kształtowanej nie tylko przez współczesną wiedzę medyczną, nie mózg, lecz serce jest siedliskiem uczuć i mieszkaniem duszy. Jak wytłumaczyć na szpitalnym korytarzu zrozpaczonej matce, że choć serce bije, jej syn już nie wróci? Jak uzasadnić pośpiech? Jak pozbawić resztek nadziei? Jak być sędzią i terminatorem? Lekarze, zwłaszcza w miastach powiatowych, nie są postaciami anonimowymi. Wielu w ostatnich miesiącach nie wytrzymało społecznej presji i lawinowo sypiących się oskarżeń pod adresem środowiska medycznego.
Teresa Anielak z Bartoszyc wiosną tego roku pochowała tragicznie zmarłego syna. Nim do tego doszło, zgodziła się na pobranie z jego ciała wszystkich nadających się do przeszczepu organów. Irena Kierkowska, dyrektor szpitala w Bartoszycach: - Obawiała się tylko tego, czy jej syn nie będzie cierpiał i w jaki sposób dojdzie do pobrania. Wytłumaczyłam, że to jak zwykły zabieg operacyjny, wykonywany pod znieczuleniem - to wystarczyło, by się zdecydowała.
Przyczyną obaw są m.in. plotki. Dziennikarze zapytali ostatnio jednego z pacjentów spod Ciechanowa, który otrzymał nowe serce, czy nie chciałby się spotkać z rodziną zmarłego dawcy. Odpowiedział, że nie, bo jest zbyt biedny, by się im odwdzięczyć. Przypuszczał, że spotkanie zakończy się wystawieniem rachunku...
Przede wszystkim - rozmawiać
Kościół, mimo jednoznacznego stanowiska w sprawie transplantacji, pozostawia wiernym ewangeliczną wolność wyboru. Siostra Chyrowicz: - Darowanie organów nie jest obowiązkiem moralnym, mimo że jest związane z ratowaniem życia. Biskupi w liście pasterskim wyłącznie zachęcają, by uznać dar przekazania organów do przeszczepów za realizację przykazania miłości. Różne są formy pomocy bliźniemu, tę umożliwiają osiągnięcia współczesnej medycyny.
Katechizm Kościoła Katolickiego podkreśla wartość indywidualnej zgody: „Każdy narząd przeszczepiony ma swoje źródło w decyzji o bardzo dużej wartości etycznej: decyzja, aby zaoferować bez oczekiwania nagrody części własnego ciała dla zdrowia i dobrego samopoczucia innej osoby. W tym dokładnie zawiera się szlachetność tego gestu, który jest autentycznym aktem miłości” (Jan Paweł II do uczestników Kongresu Międzynarodowego Towarzystwa Transplantacyjnego, 1991).
W Polsce, zgodnie z obowiązującą ustawą transplantacyjną, istnieje domniemanie zgody - przyjmuje się, że każdy zgadza się na pobranie organów, o ile nie zgłosi sprzeciwu do Centralnego Rejestru Sprzeciwów, prowadzonego przez Poltransplant, instytucję koordynującą przeszczepy. To system wygodny i praktyczny, obowiązujący w wielu krajach Unii Europejskiej, dzięki niemu liczba potencjalnych dawców jest prawie nieograniczona. Nie jest to jednak rozwiązanie idealne, bo kolejka czekających na przeszczep nie maleje. W sierpniu na nowe organy czekało w Polsce ponad 1600 osób, w Unii Europejskiej - ponad 40 tys. Komisja Europejska, chcąc przynajmniej częściowo rozwiązać problem, zaproponuje w przyszłym roku państwom członkowskim stworzenie rejestru zgody: każdy obywatel UE miałby kartę dawcy, dołączoną do karty ubezpieczenia zdrowotnego. Liczba dawców szybko by się nie zwiększyła, ale opinia społeczna stałaby się z pewnością bardziej wrażliwa na problem przeszczepów. Z sondaży wynika, że za takim rozwiązaniem opowiada się aż 80 proc. mieszkańców Unii. Pomysłowi sprzyja też polski minister zdrowia prof. Zbigniew Religa.
Sposobów na zwiększenie zainteresowania społecznego problemem jest zresztą więcej. W Holandii wyemitowano program „Donor Show”, w którym 37-letnia kobieta, chora na raka, miała podarować swoje organy jednej z osób oczekujących na przeszczep. Wszystko, w ramach teleturnieju, miało odbyć się na oczach widzów. W ostatniej chwili prowadzący przyznali się do prowokacji - kobieta nie była chora i nie miała zamiaru oddawać organów, chodziło jedynie o nagłośnienie problemu braku dawców. Po emisji programu zgłosiło się 12 tys. osób i zadeklarowało chęć bycia dawcą. Entuzjastą przeniesienia programu do jednej z polskich stacji telewizyjnych jest rzecznik praw obywatelskich, dr Janusz Kochanowski. Wysłał już nawet w tej sprawie pismo przewodnie do ministra zdrowia.
Polska akcja informacyjna organizowana jest na miarę możliwości, m.in. po dworcach kolejowych krąży studencka wystawa pod przaśnym hasłem „Nie bądź sknerą, podziel się nerą”. Dziennikarze „Rzeczpospolitej” prowadzili akcję zachęcającą do wypełnienia deklaracji i noszenia jej przy sobie. Do akcji solidarnie przyłączyli się koledzy z „Gazety Wyborczej” (kilka lat temu podobną akcję prowadził „Gość Niedzielny”). Dzięki temu noszeniem oświadczeń zainteresowały się osoby publiczne. Przez wszystkie stacje telewizyjne przewinęły się debaty i materiały informacyjne na temat polskiego programu przeszczepiania. Prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant w dziedzinie transplantologii, sformułował swój plan minimum na najbliższe lata: - Nie sądzę, że trzeba robić cokolwiek więcej niż rozmawiać, rozmawiać i rozmawiać. Choćby podczas kursów prawa jazdy.
***
Z przeprowadzonych tego lata przez CBOS badań wynika, że zdecydowana większość Polaków nie zraziła się aferami związanymi z aresztowaniem doktora Mirosława G. i fałszywymi oskarżeniami wobec kardiochirurgów z Białegostoku. Ideę przeszczepiania narządów popiera 90 proc. Polaków; przeciwnicy transplantacji stanowią zaledwie 4 proc. badanych, aż 78 proc. respondentów deklaruje gotowość oddania narządów po śmierci. Ze statystyk Poltransplantu wynika, że liczba zmarłych dawców narządów po spadku w miesiącach od lutego do kwietnia wróciła do normy (styczeń - 40 osób, kwiecień - tylko 17, czerwiec - znów 39).
Teraz należałoby wspólnym wysiłkiem osób świadomych wagi sprawy zamienić sondaże opinii publicznej w długie listy deklaracji zgody na pobranie narządów. Słowo biskupów, które w tych dniach trafi do Polaków, pojawia się więc w samą porę.
Marek Nowicki jest dziennikarzem „Faktów TVN”, gdzie zajmuje się problematyką służby zdrowia.