Gazeta Wyborcza - Bydgoszcz
 

Lekarzy recepta na kryzys w transplantologii

Anna TwardowskaGazeta Wyborcza - Bydgoszcz
 
 

Pomóc mają specjalnie wyszkoleni koordynatorzy, którzy będą rozmawiać z rodzinami zmarłych oraz Kościół. Księża w bydgoskich świątyniach będą czytać list biskupów, zachęcający do oddawania organów po śmierci

Liczba przeszczepów drastycznie spadła z początkiem roku i od miesięcy nie rośnie. W sierpniu w naszym mieście zaledwie dwie osoby dostały szansę na nowe życie, bo tylko tyle przeszczepów przeprowadzono w klinice transplantologii i chirurgii ogólnej Szpitala Uniwersyteckiego. Lekarze przez cały czas

Aleksandra Woderska została nowym koordynatorem ds. transplantacji w Szpitalu Uniwersyteckim. Zanim rozpocznie rozmowy z rodzinami zmarłych, czeka ją kilka miesięcy szkoleń.Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / AG
Aleksandra Woderska została nowym koordynatorem ds. transplantacji w Szpitalu Uniwersyteckim. Zanim rozpocznie rozmowy z rodzinami zmarłych, czeka ją kilka miesięcy szkoleń.Fot. Arkadiusz Wojtasiewicz / AG
szukają sposobów, jak poradzić sobie z tym kryzysem. Jeden z pomysłów to specjalni pracownicy zatrudnieni w szpitalach, przeszkoleni do rozmów z rodzinami zmarłych. Szpital Uniwersytecki właśnie zatrudnił nowego koordynatora ds. transplantacji. Aleksandra Woderska rozpoczęła pracę z początkiem września. Na razie szkoli się intensywnie, w listopadzie pojedzie nawet uczyć się do Barcelony. Jest pełna zapału, chociaż - jak przyznaje - przed nią dużo pracy, która przygotuje ją do pełnienia tej delikatnej roli.

- Przygotowanie do tego zawodu trwa około roku - mówi prof. Zbigniew Włodarczyk, szef kliniki transplantologii. - Dlatego nowa koordynator pewnie dopiero w przyszłym roku zacznie wykonywać swoje zadanie podstawowe, tj. przekonywać rodziny zmarłych do zgody na pobranie organów.

Lekarze bardzo liczą także na pomoc Kościoła. - Zależało nam, żeby dostojnicy kościelni zajęli jasne stanowisko w sprawie przeszczepów, tak jak swego czasu Jan Paweł II - mówi prof. Włodarczyk. - Papież uznał zgodę na oddawanie po śmierci organów dla ratowania innych ludzi za akt największej, bezinteresownej miłości.

Już za tydzień, podczas niedzielnych mszy św. w bydgoskich parafiach, księża czytać będą list biskupów polskich zatytułowany "Nadprzyrodzony krwiobieg miłości". Oto fragment ich przesłania: "Każdy z nas pragnie ocalić swoje życie, swój los. Możemy to uczynić w sposób egoistyczny, zabezpieczając sobie jak najwięcej "mamony". Ale przecież wcześniej czy później musimy się z tą tak zwaną "mamoną" rozstać. Co wtedy pozostanie? Wtedy pozostanie miłość. Wtedy pozostanie to, co uczyniliśmy z naszym życiem, z naszym dziedzictwem, z naszą majętnością. Dzisiaj w sposób przejmujący możemy zapytać o to, co chcemy uczynić z naszym ciałem, stanowiącym w pewnym sensie naszą "własność", naszą majętność. Czy i w tym wypadku chcemy kierować się miłością? Czy chcemy do końca uczynić z naszego życia dar dla innych - dla bliźnich i dla Boga?"

- Lepiej nie można było tego określić - komentuje prof. Włodarczyk. - Wiążę ogromne nadzieje z tym przesłaniem. Może wreszcie coś się zmieni. Przed kryzysem przeprowadzaliśmy miesięcznie przynajmniej osiem operacji, a teraz zaledwie dwie. Ile osób zmarło dlatego, że nie dostało serca, nerki czy wątroby? Na to pytanie nie potrafię odpowiedzieć, ale widzę, jak szybko rośnie liczba oczekujących na operacje.

O tragedii pacjentów czekających na przeszczepy przypominają także biskupi: "Bez możliwości pozyskiwania organów, medycyna transplantacyjna nie może pomagać ludziom chorym" - piszą. "Jej dokonania zależą od postaw poszczególnych ludzi, a także od zrozumienia wagi problemu przez społeczeństwo i od tworzenia atmosfery zaufania. Wydarzenia, które podważają to zaufanie, powodują spadek liczby przeszczepów, a w konsekwencji przyczyniają się do śmierci kolejnych osób, które mogłyby żyć".

Ks. Ryszard Pruczkowski, proboszcz parafii Bożego Ciała zapowiada, że nie ograniczy się tylko do czytania listu, ale będzie własnym przykładem zachęcać parafian do podpisywania zgody na pobranie po śmierci narządów. - Krwiodawcą nie mogę zostać, bo od 30 lat biorę leki na nadciśnienie i lekarze odradzili mi ten pomysł, ale deklarację woli złożę - mówi kapłan. - Uważam, że list biskupów powinien stać się przesłaniem, do którego trzeba wracać i cały czas przypominać ludziom o tym, jak wiele można zrobić dla innego człowieka, nic na tym nie tracąc.

Prof. Włodarczyk: - Ze swojej strony robimy, co tylko możliwe, żeby dotrzeć do społeczeństwa. Jednak nie wszyscy nas słuchają. Dlatego głęboko wierzę, że ludzie posłuchają księży.

Źródło: Gazeta Wyborcza Bydgoszcz