Gazeta Wyborcza

Nagonka prasowa zabija chorych

prof. dr hab. Wojciech Rowiński*

Gazeta Wyborcza
 

Rozpętanie przez część mediów lawiny kłamliwych oskarżeń przeciwko lekarzom transplantologom sprawiło, że w szpitalach umierają dziś ludzie, którzy nie doczekali się na dawców narządów do przeszczepienia

Od ponad dwóch miesięcy jesteśmy świadkami bezprecedensowej nagonki na polską transplantologię. Nagonki pełnej pomówień, niesprawdzonych informacji i nieuzasadnionych zarzutów opartych często na donosach osób, które załatwiają swe osobiste interesy czy "małe zemsty" za niepowodzenia zawodowe. Nagonkę podsycają niektóre żądne sensacji tygodniki. Towarzyszą jej nieodpowiedzialne wypowiedzi i działania polityków.

 

Gazeta Wyborcza  

GAZETA WYBORCZA 2 MAJA 2007 STR 1 

Polak boi się przeszczepów

Aż 38 proc. Polaków wierzy w medialne doniesienia o celowym uśmiercaniu pacjentów przez lekarzy, by pobrać od nich narządy. Tylko 35 proc. uważa, że to niemożliwe (reszta nie ma zdania). 
 

Najnowszy sondaż Ipsos potwierdza, że spektakularne zatrzymanie warszawskiego kardiochirurga, śledztwa CBA i prokuratury w sprawie domniemanych nieprawidłowości w transplantologii i sugestie niektórych mediów, że przy przeszczepach dochodzi do nadużyć.

 

Sondaż Ipsos, 12-17 kwietnia, próba losowo-kwotowa 1013 osób w wieku od 15 lat

 

 

 

Gazeta Wyborcza
 
 

Czy zgodzicie się państwo na pobranie narządów?

Anna Twardowska, Bydgoszcz
 
Uczą się na specjalnych zajęciach tego, co jest najtrudniejsze - przeprowadzenia rozmowy z rodziną: Wasz bliski nie żyje. Umarł jego mózg. Oddychanie podtrzymują maszyny. Czy zgodzicie się, państwo, żeby pobrane zmarłemu narządy uratowały innych ludzi?

Akademia Medyczna w Warszawie rozpoczęła kształcenie koordynatorów ds. pobierania i przeszczepiania narządów. Ministerstwo Zdrowia chce, żeby docelowo w każdym szpitalu w Polsce była co najmniej jedna taka osoba.

Podyplomowe studia, które trwają jeden semestr, rozpoczęło 30 osób. Są wśród nich lekarze i pielęgniarki ze szpitali, w których nie ma klinik transplantologii. Wszyscy pracują na oddziałach intensywnej opieki medycznej, anestezjologii, neurochirurgii, neurologii albo chirurgii.

- Nasi słuchacze, którzy na co dzień nie mają kontaktu z transplantologią, uczą się, że kiedy walka o pacjenta jest już przegrana, jeszcze mogą coś zrobić dla innych chorych. Że narządy pacjenta, który odchodzi, mogą posłużyć do uratowania życia drugiemu człowiekowi - mówi prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant w dziedzinie transplantologii.

Nie zawsze jest to możliwe z powodów czysto medycznych. Są choroby, które pobranie narządów wykluczają. Dawcami nie mogą być chorzy na raka i choroby zakaźne czy obciążeni chorobami genetycznymi.

- Teraz, jeśli na oddziałach są potencjalni dawcy, nie wszystkie okazje są wykorzystywane, właśnie dlatego że brakuje koordynatorów - mówi prof. Zbigniew Włodarczyk, kierownik kliniki transplantologii w Collegium Medicum w Bydgoszczy.

Lekarz nie ma większych problemów ze stwierdzeniem, że nastąpiła śmierć mózgu. Sprawdza po kolei, czy źrenica pacjenta reaguje na światło, czy występują odruchy wymiotne i kaszlowe po podrażnieniu gardła i tchawicy, odruchy bólowe, np. po ucisku płytki paznokciowej w okolicy wzrostowej. Na koniec anestezjolog wykonuje tzw. próbę kaloryczną, która polega na polaniu błony bębenkowej w uchu lodowatą wodą i sprawdzeniu, czy nie wywołuje to oczopląsu. Jeśli pacjent nie reaguje, komisja lekarska stwierdza śmierć mózgową.

GW Logo
 

GAZETA WYBORCZA (2007-04-18 Autor: ADAM CZERWIŃSKI)

Przewrót Religi położy transplantologię?

 

Adam Czerwiński, Łódź

Minister zdrowia chce, aby narządy do przeszczepów pobierano tylko od ludzi, którzy za życia wyrazili na to pisemną zgodę. 

Minister Zbigniew Religa  Fot. Darek Redos / AG Ustawa transplantacyjna zakłada, że można pobrać narządy od zmarłego, jeśli za życia nie wyraził sprzeciwu w rejestrze prowadzonym przez Poltransplant. Po wypełnieniu odpowiednich procedur (komisyjne stwierdzenie śmierci mózgowej) można od niego pobierać narządy. W praktyce sytuacja jest bardziej skomplikowana, bo anestezjolodzy, na których spoczywa ciężar wyszukiwania dawców, o zgodę na pobranie zawsze pytają rodziny.

 Od lutego, kiedy minister sprawiedliwości oskarżył kardiochirurga-transplantologa o zabójstwo pacjenta, rodziny coraz częściej protestują, a lekarze coraz niechętniej decydują o pobraniu narządów. Jak ujawnił w poniedziałek prof. Wojciech Rowiński, krajowy konsultant ds. transplantologii, w pierwszych dwóch tygodniach kwietnia odnotowano jedynie osiem pobrań. A przed aferą z doktorem G., w styczniu, było ich 46!

Pomysł Religi na rozwiązanie problemu jest taki: jeśli lekarz będzie miał wyraźną deklarację o zgodzie pacjenta na pobranie narządów, nie będzie już pytał o zgodę rodziny.

Gazeta Wyborcza Duży Format

 

 

 

 

Uśmiech rekina

Jacek Hugo-Bader


Dwaj mężczyźni długo stoją przytuleni w strugach deszczu. Starszy przykłada ucho do piersi młodszego i słucha. Serce jego syna bije w piersiach obcego mężczyzny. - Artur? - szepcze do Kazika. - Tu jesteś, synku. Strasznie tęskniłem

 Para pierwsza. Wybrany syn

Moi Najukochańsi. Czuję się dobrze. Odczuwam tylko ból rany na mostku, ale to normalne. Wyniki badań mam bardzo dobre. Serduszko, które dostałem 36 dni temu, pracuje elegancko. Wyciągnęło nadmiar płynu z organizmu. Wraca dobre krążenie. Z nóg zniknęła martwa skóra. Odzyskałem własny rytm nadkomorowy serca - 60 uderzeń na minutę. Jeszcze nie pojawił się własny przedsionkowy rytm zatokowy. No a teraz sprawy związane z moim dawcą.

13 maja 93 roku, czwartek, godzina 10. Jestem proszony na świetlicę. Idę. Podchodzi do mnie pani w żałobie, podaje mi rękę i przedstawia się jako siostra dawcy. Wręcza mi 11 czerwonych róż. Witamy się bez specjalnych czułości. Napięcie duże. Cały drżę, ona też. Płacząc pyta mnie, jak się czuję. Ja wyrażam jej współczucie z powodu śmierci brata i składam podziękowania za obdarowanie mnie sercem. Napięcie ogromne. Siadamy przy stoliku, bo moje nogi zaczęły się uginać.

Rozmawiamy około dwóch godzin. Szybko przeszliśmy na ty. Na jej prośbę uznaliśmy się za rodzeństwo. Wyściskaliśmy się, wycałowaliśmy. Staliśmy się bardzo sobie bliscy. Nie wiem, jak to jest możliwe w dwie godziny? Nie mam wątpliwości, że jej intencje są bardzo szlachetne.

Powiedziała mi wszystko o śmierci swojego brata Artura Chraściany, który w grudniu ukończyłby 20 lat. Dała mi dwa jego zdjęcia. Pierwsze, jak był żywy. Bardzo ładny chłopak. Drugie w trumnie, przy grobie, w otoczeniu rodziców, rodzeństwa, kwiatów. Pochodzą z Brennej w Beskidzie Śląskim. Chyba są góralami. Ona mieszka w Katowicach. Ma 12-letniego syna i trzyletnią córkę. Do tej pory rodzice zmarłego o jej decyzji nie wiedzą.

Na koniec dała mi zagraniczną bombonierkę zapakowaną w papier w czerwone serduszka i małego słonia wykonanego z jakiegoś szlachetnego drewna. Pożegnaliśmy się, bo byłem bardzo zmęczony. Emocje rozdygotały mnie całego, ale byłem wyjątkowo szczęśliwy.

Na odwrocie zdjęcia Artura było napisane: »Twój dawca Artur. Lat 19. Nigdy nie staraj się zrozumieć wszystkiego, bo wszystko stanie się niezrozumiałe”. Na odwrocie zdjęcia z rodziną: »Kocham Cię tak samo jak Artura - Grażyna «. Tyle o mojej nowej, bardzo mi bliskiej siostrze Grażynie Konieckiej, lat 37. Tak jak Ty skończyła pedagogikę specjalną i tak jak Ty uczy dzieci upośledzone umysłowo. Lubi wyszywać, haftować, malować. Prosiła, żebym już nigdy nie dziękował za serce brata, które mi podarowała. Wystarczy jej, że to serce żyje. Jej dzieci nazywają mnie wujkiem, chociaż nigdy mnie nie widziały.

Jestem bardzo spokojny i szczęśliwy. Jest mi bardzo dobrze, a najlepiej, kiedy jem sztućcami, które mi przywiozłaś z naszego świątecznego kompletu, kiedy się wycieram naszym najlepszym domowym ręcznikiem.

Wreszcie i Ty uwolnij się od koszmarów, które trapiły nas przed operacją. Bóg zesłał nam tyle łaski.

Aluniu, nie martw się o finanse. Wydaje mi się, że bardzo dużo i szybko może nam pomóc matka moja chrzestna. Napisałem do niej list. Prosiłem o pożyczkę na określonych zasadach.

Pisz wszystko, co u Was słychać. Mnie nie oszczędzaj. Ja wszystko wytrzymam.

Kończę, bo zaraz wypisze mi się długopis, a w niedzielę drugiego nie kupię. Bywaj. Całuję Cię i nasze skarby całym gorącym, młodym i zdrowym sercem. Twój mąż, Wasz tata. Piszcie. Czekam

15 maja 93 roku. Zabrze".


Logo Gazeta.pl Warszawa
 
 

Mniej przeszczepów, mnóstwo strachu

Agnieszka Pochrzęst
2007-04-05, ostatnia aktualizacja 2007-04-05 10:24

W szpitalu przy Lindleya przeszczepia się o 60 proc. mniej wątrób i nerek niż w ubiegłym roku. W lecznicy na Wołoskiej rok temu transplantowano 18 trzustek, w tym roku ani jednej. Lekarze i pacjenci biją na alarm, żeby ratować polską transplantologię

 

Lesław Rieman ma przeszczepioną wątrobę i nerkę. Jest przerażony doniesieniami mediów dotyczącymi przeszczepów. Wie, że kolejna sprawa wystraszy rodziny, które nie pozwolą pobrać narządów od zmarłego, i ktoś z tego powodu umrze. Na organy czeka tysiące osób. - Gdy chorowałem, miałem realne szanse na znalezienie dawcy - mówi Lesław Rieman. - Po negatywnej kampanii prowadzonej przez ostatnie miesiące liczba dawców dramatycznie spadła. Teraz znalezienie organu to jak wygrana w totka.

Mirosław Rudalski od kilku miesięcy czeka na wątrobę w szpitalu przy ul. Lindleya. Pilnie potrzebuje organu. - Przez afery zburzono zaufanie do lekarzy i wszystko padło - mówi Rudalski. - Mam nadzieję, że ludzie jednak otrząsną się i zobaczą, że lekarze ratowali i ratują życie. Kilka afer tego nie zmienia. Ja jestem coraz słabszy. Wegetuję. Uratować może mnie tylko czyjaś wątroba. 

 

Mirosław Rudalski czeka na przeszczep wątroby w szpitalu przy Lindleya: - Mam nadzieję, że ludzie się otrząsną i zobaczą, że lekarze ratowali i ratują życie
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
Mirosław Rudalski czeka na przeszczep wątroby w szpitalu przy Lindleya: - Mam nadzieję, że ludzie się otrząsną i zobaczą, że lekarze ratowali i ratują życie 

Logo Gazeta.pl Bydgoszcz

GAZETA WYBORCZA - BYDGOSZCZ (2007-04-05 Autor: ANNA TWARDOWSKA)

Rewolucyjne zmiany w transplantologii

Anna Twardowska

 2007-04-04, ostatnia aktualizacja 2007-04-04 22:18

W Bydgoszczy powstaje regionalny ośrodek, w którym chorzy oczekujący na przeszczep będą kwalifikowani do operacji. Nie będą już musieli jeździć na badania do Warszawy czy do Wrocławia.

 Edward Chryplewicz (na zdjęciu wraz z prof. Zbigniewem Włodarczykiem) jest kolarzem, działa w klubie sportowym. Dwa lata temu w bydgoskiej klinice przeszczepiono mu nerkę. Wcześniej przez półtora roku był dializowany.

- Przeszedłem mnóstwo badań i byłem pewien, że już trafiłem na listę oczekujących na przeszczep. Nieoczekiwanie jednak dostałem wezwanie na badanie krwi, na które musiałem pojechać osobiście. Problem w tym, że na miejsce badania wyznaczono ośrodek we Wrocławiu. Wtedy nie pojechałem, bo to było za daleko. Nie każdego chorego stać na takie uciążliwe podróże - wspomina mężczyzna.

 

Edward Chryplewicz jest już po przeszczepie nerki. Na badania kwalifikujące do zabiegu musiał pojechać aż do Wrocławia. Teraz co trzy miesiące przychodzi do kliniki prof. Zbigniewa Włodarczyka w Bydgoszczy na badania kontrolne